Święty czas Triduum Paschalnego
Wnętrze Wieczernika współcześnie
Wieczernik. Jezus z najbliższymi świętuje Paschę. Tylko On w tym gronie zna nową treść tego słowa. Tylko On wie, na czym polega najważniejsze w dziejach ludzkości Przejście. Przejście przez próg śmierci. Przejście tam i z powrotem. Po raz pierwszy.
Przy wieczernikowym, paschalnym stole Jezus zachowywał się dziwnie. Umywał uczniom nogi, niczym sługa. Zapowiadał przeróżne wydarzenia dotyczące niektórych z obecnych. Można było odnieść wrażenie, że próbuje się ze swymi uczniami żegnać. To nie była zwykła świąteczna uczta. To była uczta przepełniona miłością.
Chleb: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane”. Kielich wina: „To jest Krew moja, która za was będzie wylana”. I nakaz: „To czyńcie na moją pamiątkę”.
Co się stało?
Nie sposób było zrozumieć słów i działań Chrystusa w Wieczerniku, zanim dokonało się wszystko po kolei: pojmanie, sąd, poniżenie, biczowanie i cierniem koronowanie, niesprawiedliwy wyrok, droga na miejsce straceń, upokarzająca śmierć na krzyżu. Nie sposób było pojąć znaczenia Ostatniej Wieczerzy, zanim Jezus nie powrócił do Wieczernika pokonawszy grzech i śmierć, ze słowami „Pokój wam”. To nie męka i śmierć nadaje sens Ostatniej Wieczerzy. To byłoby za mało. Wydarzenia Wielkiego Czwartku nabierają właściwego sensu dopiero w świetle Zmartwychwstania.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=8yVjA7HR4cw
Czy Bóg może przegrać? Pytanie dotyczące nie tylko Wielkiego Piątku. Pytanie dotyczące każdej sytuacji, gdy stajemy przed wyborem. Pytanie dotyczące każdej chwili pokusy.
Gdyby misja Jezusa zakończyła się w Wielki Piątek na krzyżu, istotnie można by mówić o najsmutniejszym, najbardziej ponurym dniu w dziejach ludzkości.
Wielki Piątek nie jest jednak końcem. Chociaż brzmi to radykalnie, to nie jest błędem stwierdzenie, że Wielki Piątek jest początkiem, początkiem krzyż nie jest znakiem klęski, lecz znakiem zwycięstwa.
Chrystus cierpiał, aby pokonać cierpienie. Jezus umarł, aby pokonać śmierć. Przez krzyż dokonało się przejście ze świata, na którym na pozór panowało zło, do świata, w którym wszystko znów jest na swoim miejscu, a miłość jest najwyższą i niezaprzeczalną wartością. Krzyż pokazuje, że dla miłości nie ma niczego niemożliwego. Dlatego nie jest źródłem smutku, lecz źródłem radości. Dlatego nie wolno się go bać.
Płyta, która przykrywała grób Jezusa
Najważniejsze zadanie na dziś w Polsce? Złośliwi antyklerykałowie powiedzą: zdążyć z koszyczkiem do kościoła, żeby ksiądz pokropił reprezentację tego, co znajdzie się na stole w niedzielny wielkanocny poranek.
Zapewne wielu będzie urażonych takim podejściem. Będą mówić o dniu żałoby, o tragicznych skutkach Wielkiego Piątku, o adorowaniu Jezusa w grobie, o spowiedzi, przygotowaniu duchowym do świąt.
Niektórzy, co pobożniejsi i mocniej przywiązani do tradycji, odwiedzą kilka katolickich świątyni, oglądając przygotowane przez różnej rangi artystów „groby Pańskie”. Ileż tam treści. Ileż dydaktyki. Ileż moralizatorstwa. A niejednokrotnie i polityki. Na szczęście nie brak też prostego przekazu treści religijnych, teologicznych.
Wielka Sobota to dziwny dzień. Według katolickiego kalendarza liturgicznego to drugi, oprócz Wielkiego Piątku, dzień w roku, gdy nie odprawia się Mszy świętej. Wieczorna Eucharystia w ramach Wigilii Paschalnej należy tak naprawdę do Wielkanocnej Niedzieli. Wielka Sobota to dzień wypełniony czekaniem. Dzień pełen nadziei. Nadziei, że śmierć nie odniesie sukcesu.
Było cicho. Miasto uśpione po świątecznym dniu jeszcze się nie obudziło. Kilku żołnierzy okupacyjnej armii z trudem walczyło z najgorszymi o tej nadrannej godzinie atakami senności. Aby nie drzemać rozmawiali o idiotyczności rozkazu, jaki otrzymali. Angażować w niebezpiecznym i pełnym wrogości kraju, gdzie każdy żołnierz jest na wagę złota, kilku dobrze wyszkolonych ludzi do pilnowania pojedynczego grobu – to marnotrawstwo. A co, jeśli w mieście znów wybuchną zamieszki?
Nagle oślepił ich niespotykany blask. Jakby słońce spadło na ziemię. Coś działo się w grobowcu. Wszystko dokoła drżało tak, że nie można było ustać na nogach. Jakaś ogromna siła odsunęła kamień. Pojawiła się jakaś jasna postać…
Co dalej? Żołnierze nie pamiętają. Chyba stracili przytomność. Nie wiedzą, na jak długo. Gdy ją odzyskali, czym prędzej uciekli…
Nie, nie pobiegli do swoich dowódców. Poszli do miejscowych przywódców, którzy wymyślili to pilnowanie grobu. Wzięli od nich pieniądze za milczenie o tym, co zaszło. I nikomu o niczym nie powiedzieli. Zmarnowali okazję. Mogli zostać świadkami jedynego w całych dziejach ludzkości wydarzenia. Mogli zostać świadkami Zmartwychwstania. Wybrali pieniądze i tchórzostwo.
To prawda. Żeby być świadkiem, prawdziwym świadkiem, trzeba odwagi. Ale nie tylko odwagi. Trzeba czegoś jeszcze. Trzeba fundamentu, na którym buduje się odwagę. Trzeba wiary. Kto wierzy, naprawdę wierzy, ten nie boi się być świadkiem.
Pewien człowiek zmienił się gwałtownie po podróży do Ziemi Świętej. Wcześniej żył jak wszyscy, nastawiony przede wszystkim na to, aby jak najlepiej, najwygodniej się urządzić. A po powrocie wszyscy zauważyli, że jest inny. Ktoś w końcu zapytał: „Co ci się stało?”. On odpowiedział pytaniem na pytanie: „To widać, że się zmieniłem?”. A po chwili dodał: „Byłem w miejscu Zmartwychwstania Jezusa. Kiedy tam wszedłem, poczułem się jak ten drugi uczeń z Ewangelii świętego Jana. On ujrzał i uwierzył. Ja też. Naprawdę uwierzyłem, że Jezus zmartwychwstał. A skoro On zmartwychwstał, to ja już nie mogę żyć tak, jakby się nic nie stało. Chrystus zmartwychwstał. To wszystko zmienia…”.
Całe życie uczymy się zmartwychwstawania. Chrześcijanie uczą się zmartwychwstawania w sakramencie chrztu. Uczą się zmartwychwstawanie po każdej porażce życiowej, po każdym rozczarowaniu i niepowodzeniu, po każdym błędzie i upadku. Uczą się zmartwychwstawania po każdym grzechu, ilekroć proszą o Boże Miłosierdzie. Uczą się zmartwychwstawania ilekroć nachodzą ich zwątpienia, gdy cierpią, gdy spotyka ich niezrozumienie, gdy doznają krzywdy od najbliższych.
Przede wszystkim jednak uczą się zmartwychwstawania, gdy dają świadectwo o Zmartwychwstaniu Jezusa. Niekoniecznie słowem. Oczywiście, są sytuacje, w których trzeba głośno i wyraźnie powiedzieć „Wierzę, że Jezus Zmartwychwstał”. O wiele ważniejsze jest jednak świadectwo dawane całym życiem. Zwykłym, codziennym.