Wakacje z Bogiem
W wakacje prościej odciąć się od codzienności. Jest gorąco, leniwie. Życie toczy się wolniej, w innym wymiarze. Zamykamy się w chłodnych ścianach mieszkań albo oblegamy ławki w parkach. Rzeczywistość rozmywa się, zastyga razem z gęstniejącym, drgającym powietrzem. Myśli nawet nie takie ostre i wyraźne. Odpoczywamy. Od zimna, szarości, beznadziei; staramy się naładować pozytywną energią i nabrać dystansu do codzienności; nie myśleć o tym, co niepokoi i przeraża. Latem wydaje się, że życie jest łatwiejsze.
Latem jeszcze łatwiej zostawiamy Boga na dalszym planie. Czujemy się wolni, szczęśliwi, radośni. I po co jakieś ograniczenia, przykazania, obowiązki. Życie jest po to, żeby z niego korzystać i brać pełnymi garściami. A kościół? Dla babć i dziadków, którzy są bliżej tej drugiej strony. Świeci słońce, jest pięknie. Można poznać kogoś nowego albo po prostu odnowić stare znajomości, które gdzieś rozmyły się pod stertą niezałatwionych spraw i ciągłego braku czasu. Wszystko to, co zostało odłożone na „potem”. Jest tyle książek nieprzeczytanych, tyle filmów do obejrzenia; wreszcie można bezkarnie trwonić czas na bieganie po sklepach i na plotki z sąsiadką. Wyjechać gdzieś, uspokoić rozkołatane nerwy. Przez chwilę zostawić swoje szare, zwyczajne życie obok. Bóg? Poczeka…I On rzeczywiście czeka.
Zapominamy, bo Bóg nie jest medialny. Nie umieszcza siebie na wielkim billboardzie, nie obiecuje bogactwa i dostatniego życia. Nie przyciąga krzykiem. Nie rozmywa prawdy, nawet gdy łatwiej jest nam przyjąć kłamstwo, i nie przyzwala na grzech, tylko dlatego, że „każdy tak robi”. Po prostu jest. Tak wielki, że nie potrzebuje obwieszczania tego światu. Tak wspaniałomyślny, że obdarzył nas wolną wolą. Tak wspaniały, że chce nam dać coś więcej niż tylko ziemskie bytowanie – życie wieczne.
Czy można na czas wakacji zapomnieć o przyjacielu? Bo niepotrzebny, wymagający, trochę staroświecki, niemodny? Bo nie pasuje do krzykliwej współczesności, w której prawdziwe autorytety zastępuje się plastikowymi wytworami kultury? Można? A potem wrócić, gdy pojawią się zmartwienia i jakoś trudniej będzie poradzić sobie z rzeczywistością? On przygarnie, zrozumie i będzie. Jak zawsze. Tak często robimy. I czasem nawet nie żałujemy. Powroty są przecież naturalne…
Bądźmy zatem z Chrystusem w ten rozleniwiony czas. Bądźmy z Nim nie tylko jako z Panem, Ojcem, ale przede wszystkim prawdziwym Przyjacielem, który nigdy, przenigdy nie zdradzi, nie zapomni, nie zostawi. Trwajmy przy Jezusie nie od święta jedynie, nie róbmy z Niego Boga tylko od zmartwień, ale dajmy sobie szansę, kochając Go przez wszystkie dni w roku.